Do ostatniego tchu

26 września 2015 r., na terenie kopalni "Ignacy" w Rybniku odbył się Piknik Rodzinno Historyczny.
Nasze stowarzyszenie wzięło w nim, jak nakazuje tradycja"Września39"- chlubny udział.
Plan zakładał defiladę, 4 godziny dioram, rekonstrukcję obrony Rybnika z 1 września 1939 roku i prezentację grup.
Na pewno dopisała liczba rekonstruktorów: oprócz kilkudziesięciu piechurów obu stron, czynny udział wzięło trzech konnych, dwa niemieckie paki, nasz Bofors, przynajmniej dwa ckmy, dwa motocykle, ze trzy inne pojazdy mechaniczne...
Biorąc pod uwagę ilość strzelającej broni i założonych na niewielkim polu rekonstrukcji ładunków, plan zakładał intensywne widowisko.
Niestety... cały dzień siąpiło...
Defilady nie było: "Niemcy", jak to oni, z hałasem zajechali na plac epokowymi pojazdami, "nasi", dyskretniej, nieco mniej zabytkowymi. Sprzęt eksponowany normalnie na dioramach mókł smętnie lub, jak nasza armatka, skryty był plandekami; pole bitwy zmieniło się w czarną breję; widzów (do czasu samej inscenizacji) zatrzymał w domu deszcz. Gdy przyszło do rekonstrukcji bitwy, deszcz, którego na początku kampanii nie było, "zadbał" o wierne odwzorowanie realiów polskiej obrony w 39 r...
A więc...wyjątkowo słotnego, (jak na 1 września 39 r.) ranka, konny patrol ułanów przybył do dowodzącego odcinkiem anonimowego podporucznika piechoty z meldunkiem o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Zarządzono alarm. Piechota, spieszeni ułani obsługa samotnego Boforsa, (dowodzonego spokojnie, choć zdecydowanie, przez sierżanta Wiśnickiego), zajęła wysunięte, zamaskowane pozycje, pod które niebawem zajechał niemiecki zwiad motocyklowy. Obrońcy wytrzymali nerwowo napięcie chwili i dopiero na rozkaz otworzyli ogień, spędzając npla z przedpola i zadając mu prawdopodobnie duże straty.
Niebawem jednak na pole bitwy weszły główne siły npla, wspieranego przez dwa działa i broń maszynową, które natychmiast otworzyły bezpośredni ogień w kierunku pozycji obrońców.
Wobec nawały ognia ci, w porządku i bez strat wycofali się na dalsze pozycje obronne. Rozpoczęła się walka ogniowa, do której włączył się zamaskowany Bofors, niszcząc skutecznym ogniem kolejne punkty ogniowe npla w tym działo PAK. Zdobyta przewaga ogniowa pozwoliła przejściowo odzyskać teren, ale po zniszczeniu naszego działa, zabiciu amunicyjnego i ranieniu celowniczego, inicjatywa przeszła znów w ręce Niemców, którzy ostatecznie wyparli Polaków z terenu...
Gdy rozwiały się dymy nad pobojowiskiem (a trwało to dobre kilka minut) odbyła się prezentacja grup, podczas której, jak można było usłyszeć w śród widzów, nasz działon wypadł bardzo dobrze.
Pomimo chłodu i deszczu, spotkanie zaowocowało także zawarciem ciekawych znajomości.·Epilogiem bitwy była próba niemieckich saperów wysadzenia w powietrze drewnianej makiety ważnego przed wojną elementu zabudowy gospodarstwa nie tylko wiejskiego. Nie udało się. Sławojka, choć lekko pochylona, pozostał na swoim miejscu.

GALERIA


M.S